Czwartek 19.11.15
Gdynia powitała nas słońcem i piękną, ale wietrzną pogodą. Prognoza mówi o bardzo silnym wietrze na Bałtyku. Zastanawiamy się jak będzie w tych bardzo ciężkich warunkach . Czy wypłyniemy w stronę Szwecji, czy pierwszą noc spędzimy w porcie.Wszyscy pomału okrętują się na Zawiszę, wachta kambuzowa razem z kucharzem sztauje zapasy na nasz czterodniowy rejs. Jest tego bardzo dużo, ale w końcu załoga bardzo liczna.
Około godziny 1200 wszyscy zbieramy się na achterdeku na pierwsze spotkanie z kapitanem Kaukazem, kapitanem stażystą Miłoszem i starszym oficerem Brunem. Zaraz po powitaniu Kaukaz rozwiewa nasze wątpliwości. Na Bałtyku szaleje sztorm, wiatr wiejący z siłą 10 stopni w skali Beauforta przekreśla nasze szanse na osiągnięcie szwedzkiego portu.Wszyscy są trochę zawiedzeni, ale zaraz zaczynamy zajęcia w wachtach. Trochę o tym jakie będą zadania poszczególnych wacht, trochę o bezpieczeństwie. No i oczywiście trzeba się poznać.Później na temat bezpieczeństwa i zachowania na żaglowcu opowiada już Bruno. Każdy, kto go zna choć trochę wie, że aż miło posłuchać. Po kolacji, wieczorem nauka picia marynarskiego rumu i śpiewania szant. Kaukaz z gitarą daje koncert najwyższej próby.
Piątek 20.11.2015
Pobudka, uroczyste podniesienie bandery, śniadanie i oddajemy cumy. Nasz cel– Hel. Pomimo prognoz zapowiadających wiatr 7 wieje 2. Stawiamy bryfoka – ponad 100 metrów żagla na rei – jest co robić. Po drodze nie lada atrakcja – na prawej burcie wynurza się z wody niemiecki okręt podwodny. Na wieczór stajemy na Helu. Przed kolacją większość załogi idzie do tawerny Kutter, której specjalność –piwo z wiśniami – jest znana na całym wybrzeżu. Wieczorem kolejny koncert w kubryku. Kurczę, ale jest fajnie.
Sobota 21.11.2015
Dziś nasz cel to pełne morze. Wyjście dokąd się da, zwrot i powrót na niedzielę do Gdyni. Jak to na morzu – od planów do realizacji jeden krok. Uroczyste podniesienie bandery, śniadanie i oddajemy cumy. Kurs 037. Po wypłynięciu za Półwysep Helski już wiadomo jak trafna była decyzja o pozostaniu w porcie w sobotę. Zawisza kiwa się na martwej fali dopiero godzinę, a już część załogi oddaje hołd Neptunowi na zawietrznej burcie. Ale by się działo jak byśmy wyszli przy wietrze 10… Kursem w morze idziemy do 2300. O 2250 podrywa nas muzyka dla uszu każdego Zawiszaka – alarm do żagli. Do zwrotu przez rufę! Wachta pierwsza – bomkliwer, wachta druga – sztafok, wachta trzecia – grot-sztaksel, wachta czwarta – bezan.Jak zostało napisane w dzienniku jachtowym: 2300 rozpoczęcie manewru zwrot przez rufę, 2340 zakończenie manewru zwrot przez rufę. Niesamowite dla tych co pływali mniejszymi jednostkami – zwrot przez rufę na Zawiszy trwa 40 minut! Po zwrocie kurs 217 i ruszamy w drogę powrotną do Gdyni.
W niedzielę 22.11.2015 około 0800 obkładamy cumy przy nabrzeżu.
Klar osobisty, klar pomieszczeń gospodarczych i mieszkalnych i uroczyste zakończenie rejsu. Znowu jak pierwszego dnia załoga stoi w komplecie na achterdeku. Twarze trochę zmęczone ale szczęśliwe, uśmiechnięte. To tylko cztery dni, a wydaje się jakby nie było nas dni kilkanaście. Rozdanie opinii z rejsu, kilka słów od każdego ze stałej załogi i uściśnięcie dłoni. Pewne, silne i takie proste. Stoję i zastanawiam się ile z tych twarzy zobaczę na przyszłorocznej edycji rejsu Harpaganów na Zawiszy Czarnym? Co zrobić, żeby pomieścić ich wszystkich? Nowe znajomości, przyjaźnie – jak zwykle na rejsie. Wspólne obieranie ziemniaków, nocne wachty i wołanie dorszy – to zbliża. Przecież przez te cztery dni polegaliśmy na sobie nawzajem przez 24 godziny na dobę. Gdzie nam będzie lepiej? Na koniec, kilka słów o kimś, kogo nie było widać za często, ale kto miał olbrzymi wpływ na morale załogi. Mowa oczywiście o kuku. Myślę, że szybko nie zapomnę dorsza w krewetkowym sosie, przepysznie przyprawionej wątróbki, bigosu i placków z jabłkami. Naprawdę wielki szacunek…
Do zobaczenia za rok Zawiszowi Harpagani!
Oficer I wachty.
JSM Bartek Bajewski
zdjęcia dzięki uprzejmości Wojtka Bojewskiego